Rano obudziliśmy się na kampingu w Dusznikach Zdroju (300 metrów od głównej drogi do Pragi, 60pln za naszą ekipę 4 osoby, kamper i prąd). Wokół pagórki, słonko. Od rana 12km po okolicznych górkach z wejściem na najwyższy szczyt po północnej stronie Dusznik (chociaż to nie wszyscy oczywiście bo część jeszcze spała) a jak już się obudzili to ranek okazał się z sarenkami przy płocie:), PRZYSZŁY TRZY TAK BLISKO!
Po śniadaniu ruszyliśmy do Muzeum Papiernictwa – z dzieciakami obowiązkowy punkt do zobaczenia, bo wspólnie można zrobić ręcznie kilka kartek papieru w ramach warsztatów. O pełnej godzinie samemu ZACZERPNĄĆ papieru, czyli go zrobić i zabrać na pamiątkę - w tym jeden z odciskiem swojej dłoni. Łuki chciał dla mnie ułożyć serduszko z dłoni, ale niestety trochę za duże ma rączki:). Można też było zakupić papierowe cuda typu papeteria, mapa Rosji, czy kartki - za co zapłaciłam bólem głowy, bo walnęłam w zbyt niską kamienną framugę drzwi prowadzących na dziedziniec i do sklepiku. I teraz to już nas wszystkich głowy bolą - tyle, że resztę bandy od różnych walnięć w Albertynie (czyli kamperze) o szafki, sufity i takie tam - trzeba się nauczyć jej wielkości po prostu.
W dalszej drodze odwiedziliśmy Kaplicę Czaszek w Czeremnej (trudno powiedzieć czy to osobna miejscowość czy część Kudowy Zdrój – od głównej drogi to ok 2km więc warto zjechać z drogi). W Kaplicy Czaszek Nel uznała, że mogłaby mieć taki pokoik:):):), a ja miałam wrażenie, że coś tu nie gra- jakby nie do końca to, o czym czytałam.
Po muzeum, kapliczce i ostatnich zakupach (w tym vinieta na auto, można kupić na stacjach w Polsce) ruszyliśmy do Pragi. A czy wiecie, jaka jest definicja jedzenia pędzącego przez cały kamper z lodówki aż do siedzenia kierowcy, szeroką strugą, luzem po podłodze? FAST FOOD. Mamy takie:), jak się lodówki nie domknie to przy hamowaniu mamy takie cuda :).
Nawigacja zawiodła w kluczowym momencie i skończyła się jej bateria, więc trochę nadłożyliśmy drogi zanim trafiliśmy na autostradę.
A nawigacja robiła tak: POJAWIAM SIĘ I ZNIKAM...hihi, raczej nie miała na naszym punkcie bzika.
Po 17 zameldowaliśmy się na kampingu w Pradze CAMP BY THE RIVER, jak sama nazwa wskazuje camping nad Wełtawą, na drodze równoległej do słynnej kampingowej ulicy Trojskiej. Nowy kamping, jakieś 50 m od brzegu rzeki i jak się okazało podczas spaceru od toru do kajakarstwa górskiego, wzdłuż którego jest kilka klubów kajakarskich, co chwilę podjeżdża ktoś samochodem z kajakiem na dachu i próbuje swoich sił na torze (nie wyglądali na amatorów :)).
Wieczorkiem kolacja i spać, jutro jedziemy zwiedzać.
Częściowo to pisałam ja K.